Jest mi trochę głupio, że wtargnęłam jej do pokoju. Po prostu nie spodziewałam się, że ktoś tu w ogóle jest. Zamykam za sobą drzwi i wciągam lekki aromat olejku. Wracam do holu. Jest utrzymywany w jasnych kolorach, ma kilka delikatnych obrazów akwarelowych w antyramach. Przedstawiają ptaki, kwiaty i niesymetryczne naczynia. Gładzę antyramę, zastanawiając się, jak autorowi udało się w tak zniewalający sposób oddać nieuchwytne piękno lilii wodnych. Ruda dziewczyna po chwili pojawia się w pomieszczeniu. Mierzy mnie nieufnym wzrokiem. Uśmiecham się, ale go nie odwzajemnia.
- Jestem Gracie -przedstawiam się ponownie, wymawiając swoje imię, tak jak powinno się je czytać, czyli Graczi.
- To już wiemy -odpiera, ale wystawia w moją stronę dłoń. Nie dotyka mnie jej sarkazm.
- A ty?
- Paige.
- Kiedyś nazwałam tak moją rybkę -przypomina mi się.- Mój tata uwielbia tę historię. Na każdym zjeździe rodzinnym ją opowiada. 5-letnia ja przyszłam do niego i chciałam się pochwalić, jak ładnie nakarmiłam zwierzątko. Gdy tata tam przyszedł, zobaczył pływającą w wodzie sałatę oraz kiełbasę i zaczął się tak śmiać, że się rozpłakałam, nie wiedząc o co chodzi.
Na twarzy Paige nie widać nawet śladu rozbawienia, tylko w oczach możliwe, że lśni błysk.
- Znajdź sobie jakiś pokój -mówi i odchodzi. Przez chwilę stoję jak słup, a potem dochodzę do wniosku, że to dobra rada. Patrzę na zegar. Jest pora lunchu, jednak nie czuję głodu. Raczej dziwny ucisk, jakbym zaraz miała zwymiotować. Przechodzę za recepcję i biorę kluczyk z numerem drugim.
***
Pudełeczko z czarną henną i zamoczonymi w niej pędzelkami oraz igłami upadło na ziemię.
- Cholera -rzuciłam pod nosem.
- Nie spodziewałam się po tobie takich słów.
Paige?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz